Przyzwyczaiłem się do tego, że nic nie może przebiegać normalnie. Właściwie mogę iść o zakład, że coś się wydarzy, jak tylko zapragnę choć na moment opuścić Polskę. Kostaryka mnie nie zaskoczyła, przynajmniej w tej kwestii.
Docieram do jednego z najbardziej dziewiczych miejsc Kostaryki - Park Corcovado. Fantastyczne miejsce, do którego nie prowadzi żadna droga. Ogrom zwierzyny, prawdziwa natura. To właśnie tutaj znaleźć można 5% wszystkich gatunków zwierząt żyjących na świecie. Warunki życia trudne, ale wszystko wynagradzają widoki.
Spartańskie warunki w Corcovado National Park. Domek na drzewie - coś wspaniałego. Dla takich miejsc warto porzucić hotele. Brak ścian, za to ogrom zwierzyny wchodzącej bezpośrednio do pokoju.
Volcano Arenal - czyli chyba najbardziej turystyczne miejsce Kostaryki. Dla mnie miejsce, które można byłoby spokojnie ominąć na rzecz bardziej dzikich i mniej uczęszczanych tras Kostaryki. Ale skoro już tu jestem...
Tortuguero Park, czyli północno-wschodni kraniec Kostaryki. Dostęp do tej perły naturalnej jedynie drogą wodną. Mała wioska o tej samej nazwie co park zapewnia wszystko czego turysta może zapragnąć, a fantastyczny park - cóż, raj na ziemi.
Leniwce to chyba jedne z najbardziej cudownych zwierząt świata. Lgną do człowieka, przytulają się do pluszaków. Odwiedziłem prawdziwie magiczne miejsce i zobaczyłem coś co jest niedostępne dla turystów.
Po raz pierwszy w mieście. San Jose nie da się ominąć. Dla mnie to jednak natura tego kraju była najważniejsza.
Czekam na wasze opinie i sugestie. Podziel się nimi ze mną. Nie wstydź się.